Moja depresja opowiadanie...
Szłam wzdłuż rzeki coraz wolniej aż wreszcie się zatrzymałam i spojrzałam w niebo.
Po chwili usiadłam na mostku i myślałam tylko o tym co byś zrobiła jakbym wskoczyła do tej rzeki. Wstałam i się zawahałam. Nie wiedziałam czy mówiłaś na serio o tym, że sobie coś zrobisz. Odszedłam na chodnik na wszelki wypadek jakby mi się coś odwidziało.
Zastanawiałam się ile dla ciebie znaczy w ogóle nasza umowa… Wiedziałam, że masz pełno ludzi i przyjaciół więc trochę nie wierzyłam w to, że mogłabyś to zrobić.
Poszłam na spacer, po pewnym czasie znalazłam się na polanie na, której się położyłam i patrzyłam na zachodzące słońce. Przez długi czas zastanawiałam się nad tym po co w ogóle żyją ludzie skoro są nieszczęśliwi i czy są nieszczęśliwi ze swojej winy czy z czyjejś…
Myślałam sobie nad tym czemu ja się czuję nieszczęśliwa. Nie wiedziałam czym to było spowodowane po prostu przyszło… Nie chciało odejść. Walczyłam z tym na początku i nawet mi się udawało to stłumić ale później stało się tak wielkie, że nic i nikt nie był mi w stanie pomóc. Jedyne osoby, które mnie jeszcze trzymały przy życiu mieszkały daleko mnie i nie miałam jak z nimi porozmawiać bez wiedzy rodziców, że wchodzę na facebooka…
Bardzo chciałam się komuś wyżalić i powiedzieć to wszystko co we mnie tkwi, ale jakoś...wiedziałam, że nawet jeżeli ktoś mnie wysłucha to powie tylko “współczuję, rozumiem” i to miało mi pomóc… Po pewnym czasie nauczyłam się jednego… “Samotność to cena za to, że byłeś dla wszystkich oprócz ciebie” Dlatego, żeby nie być samotna postanowiłam pobyć dla siebie i się sobą zająć.. Tylko, że to mnie jeszcze bardziej wpędziło w czarną dziurę z, której nie mogłam się wydostać… Tylko dwie pary rąk mnie trzymały, żebym nie spadła ale trzymały coraz słabiej… Bardzo się bałam, że sobie coś zrobię...
Sama ja sobie… Nie umiałam poradzić sobie ze sobą ! chciałam być dalej szczęśliwa…
wiedziałam, że osoby, które mnie trzymają kiedyś odejdą... Nawet, jeśli obiecywały…
To właśnie czas grał w moim życiu najwięcej… Czas, też pokazywał ile i dla kogo najwięcej znacze. Niestety osoby na, których najbardziej mi zależało doskonale radziły sobie beze mnie w życiu i tylko udawały… Usiadłam i wyjęłam telefon zaczęłam przeglądać nasze stare wiadomości kiedy jeszcze nie byłam w tak bardzo przygnębiającym stanie. Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon z powrotem, odetchnęłam głęboko i spowrotem się położyłam…
Bardzo zatęskniłam momentalnie za pewnymi osobami…nagle zrozumiałam, że tęsknota to jest największy dowód na to jak bardzo zależy ci na niektórych osobach…
Chciałam wszystkich przeprosić, że tak się zachowywałam ale chyba było za późno… Albo… Straciłam nadzieję… Na wszystko… W moim milczeniu rozdzierały się krzyki.
Zaczęła mnie boleć od tego głowa… Chciałam się wyryczeć ale to i tak by nie pomogło…
Poczułam łzy na policzkach i zaczęłam płakać. Na niebie były gwiazdy… Wzięłam torbę i pobiegłam do pobliskiego autobusu. Pojechałam na dworzec i kupiłam bilet…
dojechałam na miejsce kiedy było już bardzo bardzo późno i było kilka godzin do rana…
chciałam się jeszcze tylko pożegnać… spotkaliśmy się, było zimno a ty i jeszcze inna ważna osoba, która była nieco przestraszona dlaczego tak późno was poprosiłam o spotkanie.
Uspokoiłam was trochę i powiedziałam, że moi rodzice o tym wiedzą (co nie było prawdą )
Powiedziałam wam wszystko co zalegało mi na sercu i się z wami pożegnałam... Nie poszliście za mną ani nic nie zrobiliście po prostu daliście mi odejść… Dla mnie i tak było najważniejsze to, że mnie wysłuchaliście…
Poszłam do parku do, którego chodziłam- ja kiedy byłam smutna... i... to zrobiłam…
Przy zasypianiu uśmiechnęłam się i pierwszy raz od pewnego czasu stałam się szczęśliwa…
(Tak w ogóle na marginesie nie jest to opowiadanie, które jest 100% bez jakiś błędów więc przepraszam za nie :)
Jeżeli macie jakieś inne zakończenie dla tej historyjki możecie pisać w komentarzach :)